piątek, 7 lutego 2014

Zmagania z dzianiną, czyli moja pierwsza bluza

Ostatnio wszyscy o dzianinach, to ja również. 
Jakieś dwa miesiące temu dałam się skusić w sklepie na dwa metry dzianiny dresowej za 1 euro/mb - żadne cudo, ale pomyślałam, że przyda się coś ciepłego do chodzenia po domu. 



Dzianina miała niestety defekt - w jedną stronę okazała się kiepsko rozciągliwa. Mimo to udało mi się uszyć z niej całkiem wygodną bluzę wg. wykroju Burdy nr 119 ze stycznia 2013. Bardzo przyjemnie się szyło, ale wprowadziłam kilka zmian.

Zmodyfikowałam jej rękawy, ponieważ te marszczone wyglądały na 1. wąskie, a 2. czasochłonne, więc na oko wykreśliłam po swojemu proste wykończenie. Zrezygnowałam też z wykończenia inną tkaniną - nie wyglądało to na wygodne rozwiązanie. 

Jako, że uszyłam ją już parę tygodni temu, nie załapałam się na jakże pomocną instrukcję obszycia dekoltu wg. Wioletty z Bezdomnej Szafy, ale na pewno zastosuję się do jej rad przy następnym dzianinowym projekcie, który oczywiście jest w planach. Dekolt obszyłam wykombinowaną plisą, oczywiście krótszą niż obwód dekoltu, żeby się lepiej układał. Nie wiedziałam tylko jak ją najlepiej 'scalić, i w końcu zrobiłam to ręcznie.



Całość szyłam prostym ściegiem elastycznym, jakim dysponuje moja maszyna. Póki co używałam go na elastycznych tkaninach, teraz doskonale sprawdził się na dzianinie dresowej. Co do rękawów, podłożyłam je i przestębnowałam podwójną igłą, a następnie zszyłam szwy długie rękawów i jestem całkiem zadowolona z efektów. 



Bluza jest cieplutka, bardzo podoba mi się jej sportowy krój. Może uda mi się wykombinować do niej spodenki, chociaż widzę, że materiał strasznie się mechaci. No cóż, za taką cenę trudno wymagać...

2 komentarze:

  1. Bardzo fajna bluza, a że się mechaci to nic takiego:) Wszystkie się mechacą. Jest super!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój update do tej historii będzie w formie komentarza.
    Dzianina okazała się jeszcze gorsza niż opisywałam uprzednio. Uszyłam z niej spodnie, ale co mi po spodniach, które są nierozciągliwe? Z ledwością wcisnęłam je na siebie i oczywiście krępują ruchy. Zaczęłam je pruć, żeby wykorzystać maksymalnie zapasy na szwy, ale niewiele pomogło. Spodnie od razu poszły na szmaty - co ja się będę męczyć i przekombinowywać, jak widzę po bluzie, że materiał jest baaardzo kurczliwy (rozciągać się nie chce, ale w praniu bardzo chętnie się ściąga). Na początku nie było to tak widoczne, ale po 3-4 praniach jest wyraźnie mniejsza.
    Mam nadzieję, że chociaż na szmatki się nada. I więcej takiego bubla nie kupię, choćby miał kosztować 10 centów za metr.

    OdpowiedzUsuń