czwartek, 24 lipca 2014

Wakacyjne zakupy

Wakacje wakacjami ale nie może się obyć bez kupowania tkanin. Spacerując po Berlinie trafiłam na wspaniały sklep Frau Tulpe na ulicy Veteranenstrasse, gdzie kupiłam takie oto materiały:


Sklep specjalizuje się w tkaninach patchworkowych, ale posiada również szeroki wybór dzianin, takich naprawdę dobrych jakościowo. Niestety te hiszpańskie ze sklepu z resztkami są dużo cieńsze i jakieś takie biedne. Mam nadzieję, że będzie to kolejne udane podejście do dzianin (poprzednie można zobaczyć TUTAJ).

A z tych zielonych kawałków powstanie pojemna torba, mam nadzieję.


Frau Tulpe można także odwiedzić online na frautulpe.de (strona również w języku angielskim), albo jak kto woli, odwiedzić Panią Tulipanową osobiście.

środa, 16 lipca 2014

Sezon na szorty

Coś w tym sezonie w mojej szafie dominuje kolor czarny. W zeszłym roku uparłam się, że będę nosić kolory i dosyć się tego trzymałam. Ale w tym sezonie coś wymiękłam i oto kolejna już czarna rzecz na moim wiosenno-letnim blogu: szorty!


Pewnie poznajecie wykrój - szorty w stylu Brigitte Bardot z Burdy nr 06/2011. Szorty wyszły bardzo, bardzo krótkie. W sam raz na obecnie panujące w Hiszpanii upały.


Wykrój prosty, największym wyzwaniem było dla mnie wszycie zamka, który częściowo wchodzi na kieszeń. Właśnie ta częściowość sprawia, że proste wszywanie krytego zamka robi się skomplikowane. Na tyle, że skupiłam się na nim i wszyłam zanim doszyłam pasek, co spowodowało niestety prucie. Jako, że czasu na szycie mam bardzo mało, kiedy mam pruć to naprawdę robię się zielona... Na szczęście szorty mają krótkie szwy, więc poszło w miarę szybko.



Mam w szafie różne kolory krótkich spodni, ale czarnych jeszcze nie. To jednak praktyczny ciuch, bo można go zestawić z wieloma bluzkami.

wtorek, 1 lipca 2014

Gadżet dla kierowcy

W końcu na plażę udało nam się pojechać (torba z poprzedniego postu obowiązkowo nam towarzyszyła). Jako, że i ja jestem kierowcą i mam dość poobcieranych obojczyków, postanowiłam w ostatniej chwili uszyć mały gadżet na pas, który będzie mnie chronił przed otarciami. Oczywiście można taki bajer kupić ładniejszy, bardziej profesjonalny czy cokolwiek, ale nie ma to jak własnoręcznie coś wykombinować.


Spełnia doskonale swoją funkcję, a do tego nic mnie nie kosztował. Może pół godziny główkowania i trochę szycia. Wykorzystałam na niego kawałek podszewki z kiedyś uszytego płaszcza (TUTAJ), podszytej watoliną, oraz najmilszą bawełnianą tkaninę jaką znalazłam w swoich zapasach. Na zapięcie poszła reszta rzepa, którego kupiłam kiedy szyłam parę śliniaków dla dzieci znajomych (tak, tak, uszyłam i już rozdałam, może kiedyś złapię któreś w obiektywie).

 

A na plaży - no cóż, pogoda nie rozpieszczała i kilka razy w pośpiechu musieliśmy uciekać przed deszczem do samochodu, po czym odkrywaliśmy, że na sąsiedniej plaży wcale nie pada, tylko świeci słońce. I tak kilka razy. To się nazywa aktywny wypoczynek ;-)