czwartek, 24 października 2013

Burda Clásicos

 

To nie pierwszy raz jak Burda Clásicos czy Klasyka pojawia się w moim kiosku, ale poprzednią zignorowałam ze względu na 'oklepane' modele (głownie żakiety i sukienki o linii empire). A tymczasem w nowym numerze znalazły się wykroje jakich od dawna szukałam! 



Zauroczyły mnie przede wszystkim sukienki, a szczególnie ta czerwona z okładki polskiego wydania. To może bardzo klasyczny wykrój, ale jak się układa! I ile daje możliwości!


Kolejny wykrój, niesamowicie prosty i równie efektowny sukienka wieczorowa z amerykańskim dekoltem. I jeszcze ta piękna stylizacja! 


Kolejny hicior jak dla mnie to bluzka z jerseyu z raglanowymi rękawami w bardzo modnym wydaniu, również w wersji długiej jako sukienka. Ale może bez tego misia przy dekolcie... 


Na tym samym zdjęciu podziwiam też spódnicę, trochę w stylu lat 70-tych. Jest i wersja do ziemi. 

Szycie pewnie zacznę od innej spódnicy, mam już nawet upatrzony materiał. Może będę musiała ją nieco skrócić: ostatnio odkryłam, że mam trochę krótkie nogi jak na wykroje z Burdy - wszystkie mini sięgają mi przynajmniej do kolan. 


Niestety jak dla mnie trochę mało tych wykrojów, a cena niestety wyższa niż zwykłego wydania (przynajmniej w Hiszpanii), ale i tak wykorzystam pewnie jakieś 90% z tego numeru.


Tutaj prezentacja wszystkich modeli w numerze. Coś mi się wydaje, że autorzy hiszpańskiej wersji nie przyłożyli się do tej sekcji i jest trochę byle jak: jedne rysunki większe, inne mniejsze, a reszta wymieszana ;-)

Myślę, że zdecydowanie jest to numer godny uwagi.

poniedziałek, 7 października 2013

Pożegnanie lata

Nareszcie! Miałam niedawno powtórkę z sesji egzaminacyjnej, chociaż od zakończenia studiów parę lat już minęło. Teraz nikt mi już nie powie, że mam wykształcenie podstawowe - jak to niedawno usłyszałam od pani w urzędzie, bo mimo tego, że wszyscy jesteśmy w Unii Europejskiej, to bez nostryfikacji ani rusz.

Moja nieobecność na blogu była spowodowana głównie przygotowaniem do dwóch egzaminów. Musiałam w trzy miesiące nadrobić braki z całej literatury anglojęzycznej. Ale to już za mną, teraz mogę się poszczycić hiszpańskim tytułem prawie-magistra. Dlaczego prawie? Tu odpowiedź można znaleźć w zawiłościach planu bolońskiego (który teoretycznie ma takie operacje jak moja ułatwić), ale myślę, że nie będę się nad tym dłużej rozwodzić, bo ten post miał być o czymś innym.

Otóż między książkami i notatkami plątał mi się jeden wykrój, którego celowo nie odłożyłam do reszty kolekcji. Pewnego dnia rzuciłam książki w kąt (może nie dosłownie) i usiadłam do maszyny. Sukienka powstałaby praktycznie w jedno popołudnie, gdyby nie to, że musiałam dokupić tiul na podszewkę. 


Uszyłam ją z materiału w kropeczki, który dostałam od cioci (bardzo dziękuję cioci za taki śliczny materiał). Początkowo spódnica miała być z całego koła, jednak szybko zorientowałam się, że co prawda materiału jest sporo, ale jest dość wąski, i musiałam zredukować koło do połowy. Góra sukienki została opracowana na podstawie wykroju z Burdy 08/2012, nr 133, który okazał się bardzo popularny wśród blogerek i pewnie nie tylko. Muszę przyznać, że jest to bardzo udany wykrój, również dlatego, że pozwala na wiele kombinacji. 
To moja pierwsza 'wersja', pewnie będzie ich więcej. 



Jak widać na zdjęciach (wykonanych wczoraj) u nas jeszcze ciągle lato, ale niestety już nie długo. 


I jeszcze jedna fotka, tym razem z Santiago, niestety w jakości 'komórkowej'. 


Pozdrawiam cieplutko!