niedziela, 13 grudnia 2015

Hiszpania - Kraj absurdów

Kiedyś moja koleżanka-emigrantka z Łotwy powiedziała mi, że kiedy mieszkała w Rydze, wydawało jej się, że to najbardziej absurdalny kraj na świecie, a gdziekolwiek indziej wszystko jakoś bardziej na poważnie musi być, lepiej. Dopóki nie przeprowadziła się to Hiszpanii i nie przekonała się, że można nie tylko bardziej absurdalnie, ale i na większą skalę.

Pomimo lat już spędzonych w Hiszpanii, nadal daję się zaskoczyć. Są też pewne rzeczy, których nie zrozumiem.

Może kotlecik w kształcie Hiszpanii? Nic nie wycinałam, taki mi podano :)

La nieve cuaja, czyli śnieg, który 'się ścina'

Profe, profe, jak to powiedzieć po angielsku? No właśnie, jak to powiedzieć? Po wstępnej analizie i dalszej konsultacji stwierdziłam, że powiedzieć się po prostu nie da. Czasownika cuajar używa się zazwyczaj w opisie przygotowania galaretki, flanu lub innych produktów spożywczych które przechodzą ze stanu ciekłego w koloid.

Żeby zrozumieć na czym może polegać podobny proces przy opadach śniegu, musimy przenieść się do rzeczywistości, w której śnieg czasem pojawia się w formie romantycznie opadających płatków, które natychmiast zamieniają się w kilka kropli wody w kontakcie z jakąkolwiek powierzchnią. Rzeczą niezwykłą jest widzieć zalegające zaspy. Już cienka białą warstwa na chodniku powoduje, że Hiszpanie tracą głowę i cieszą się, bo nareszcie 'cuaja'. Pamiętam, jak znajomi opowiadali mi, że widzieli paru pasjonatów, którzy na takie topniejące 2 cm śniegu (przy temperaturze +6º) pobiegli z nartami na... plażę! Nie wiem jak się ta przygoda skończyła, pewnie nie za dobrze dla nart. W Santiago natomiast z powodu podobnych opadów śniegu, zamyka się wszystkie szkoły i unieruchamia transport publiczny. Kiedy zapytałam dlaczego, odpowiedziano mi: "żeby dzieci mogły się cieszyć śniegiem, bo to raz na wiele lat się zdarza".

Wracając do problemu tłumaczenia. Zamiast podawać słówka, które zapewne zaskoczyłyby niejednego Angola w połączeniu ze śniegiem, tłumaczę moim uczniom, że rzeczą normalną dla śniegu jest topnienie. Proces odwrotny to 'nie topnienie'. 

Śnieg faktycznie czasem 'cuaja' - zdjęcie wykonane z okna mojego mieszkania

Reality Show

W Polsce Big Brother doczekał się raptem 3 edycji. W Hiszpanii obecnie leci już dziewiętnasta, czy nawet dwudziesta. Nie wiem skąd taka popularność, ale zapewniam Was, że znam osoby, które nadal śledzą ten program, a nawet są wielkimi fanami.

Kiedyś poznałam pewnego Amerykanina, ma się rozumieć w Hiszpanii, który po chwili gadki-szmatki powiedział ni stąd ni zowąd: "Nie poznajesz mnie?" Zaczęłam się zastanawiać, że może kiedyś ktoś mi go przedstawił, a ja nie pamiętałam. Ale nie, nie kojarzyłam. "To ja, Conrad, finalista szóstej edycji Big Brothera!" - i wszystko jasne!

Mój faworyt: logo dostawcy kurczaków. Nie dość, że ma dwie girki i dwa skrzydełka, to jeszcze ma rączkę, w której dzierży parasol. Bardzo elegancko, ale za takiego mutanta dziękujemy.

Cudowne ozdrowienie - widziałam na żywo wiele razy - spowodowane wystąpieniem czerwonego światła na przejściu dla pieszych. Ta babulinka, która ledwie przykuśtykała do skraju chodnika, wsadza pod pachę obie kule i biegiem pokonuje pasy na czerwonym. Dziadunio z balkonikiem podnosi go, jakby to była spódnica i równie szybko przebiega przez ulicę. I jeszcze tobie rzuci guapa po drodze, bo to przecież kanon dobrych manier. Sama nie raz przechodziłam na czerwonym (ludzie patrzą na ciebie z niedowierzaniem, jeśli tego NIE zrobisz - jedyny mandat wystawiony dwa lata temu w moim mieście za takie wykroczenie doczekał się nawet wspomnienia w prasie), ale na widok nadjeżdżającego samochodu zawsze się zatrzymuję. Jakie było moje zdziwienie, kiedy młody człowiek ze złamaną nogą, o 2 kulach tego nie zrobił, tylko (z kulami pod pachą) w podskokach udał się pospiesznie na drugą stronę, na jednej nodze.

Koszmar listonosza

Spotkanie towarzyskie
Każde miejsce jest dobre na spotkanie i pogawędkę, nie ważne czy akurat skutecznie blokujemy chodnik, wejście czy inne miejsce. Jakoś dziwnie ludzie lubią się zatrzymywać w tym celu tam, gdzie akurat z boku stoi słup, kawiarniany stolik, albo kosz na śmieci. I ani z lewej ani z prawej ich nie miniesz. Niedawno widziałam jeszcze lepsze miejsce na pogawędkę: na środku jezdni na przejściu dla pieszych. Wreszcie zrozumiałam dlaczego zamiast kogoś pozdrawiać na powitanie ludzie mówią 'adiós' - jeśli powiedz 'hola' to poczują się zmuszeni, aby przystanąć i pogadać, nawet jeśli się spieszą...

Zwroty grzecznościowe  typu 'usted', czyli "Pan/Pani" są niemile widziane. Jedna uczennica opowiedziała mi jak to została w kozie po lekcjach, bo tak zwracała się do swoich nauczycieli, a nie po imieniu. I musiała kilkadziesiąt razy przepisywać: "Nie będę więcej zwracać się do nauczycieli 'usted".

Zamiast szyldu reklamowego - zautomatyzowany miś do puszczania baniek mydlanych :)
I jeszcze gdyby ktoś musiał za potrzebą: toalety w 90% barów znajdują się al fondo y a la derecha, czyli do końca i w prawo. Dlaczego? Nie wiadomo, ale sprawdźcie następnym razem jak się znajdziecie w hiszpańskim barze.


Nawet jeśli nie wybieracie się do Hiszpanii, możecie poczuć trochę tej atmosfery w poznańskim barze Pika-Pika na ulicy Zamkowej przy rynku. Polecam tym, którzy naprawdę chcą doświadczyć trochę tej kultury: połowa menu jest w języku hiszpańskim, ale przede wszystkim jest autentyczna, a barman/właściciel nie mówi po polsku.
Nie polecam za to baru hola-hola, gdzie nawet nie ma hiszpańskiego wina!!

5 komentarzy:

  1. świetny post:)) Widzę że Hiszpania to kraj prawdziwych osobliwości:)) Logo z kurczakiem wybitnie mnie rozbawiło!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawy post. Widok z okna masz niesamowity. Zazdroszczę :):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak naprawdę trzeba się trochę wychylić, żeby to zobaczyć, niemniej jednak zdjęcie wykonane z kuchennego okna;)

      Usuń
  3. Zawsze myślałam, że Polska to kraj absurdami stojący. Widzę jednak, że w każdym kraju trafią się jakieś anomalia :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hihi, bo jednak te absurdy za płotem zawsze kwitną :)

    OdpowiedzUsuń