niedziela, 12 lipca 2015

Fiesta de Indiano

Hiszpanie uwielbiają się przebierać. Stąd popularność zabaw karnawałowych, które przeradzają się w zbiorowe uliczne imprezy. W ten weekend wybraliśmy się na inną, dość nową lokalną imprezę (ach te fiestas... latem nie ma wiochy, gdzie nie odbyła by się fiesta del pueblo, czyli lokalny festyn z koncertami i czym chata bogata): Fiesta de Indiano w Ribadeo. Chodzi w niej głównie o to, żeby się przebrać 'jak za dawnych lat'. Są koncerty z muzyką z lat dwudziestych i wcześniejszą, wystawy a nawet była sztuka teatralna. Żeby zrozumieć na czym polega fenomen, trzeba sięgnąć trochę do historii.

Indianos na tle typowego domu z epoki. Gdyby nie te wszędobylskie krzesełka Coca-coli to byłaby naprawdę podróż w czasie...

Na początku ubiegłego wieku wielu mieszkańców Hiszpanii  (podobnie jak później w latach 80-tych i również obecnie) znajdowało się na emigracji zarobkowej. Wielu dorobiło się w Ameryce Łacińskiej, głównie na Kubie, czy to przy produkcji cygar, czy na plantacjach bawełny czy czego innego, po czym wracali 'na bogato' do ojczyzny. Pradziadek mojego mężczyzny to prawdziwy dorobkiewicz-Indiano, a jego dziadek urodził się w Hawanie. Na północy Hiszpanii bardzo duża część populacji ma podobną historię. To ich właśnie nazywają 'Indianos'. Większość budowała potem ogromne domy, takie trochę jak torty z kremem i koniecznie palmą przed domem (bo tu akurat palmy naturalnie nie rosną).

Dla tych co zainwestowali na Kubie, a nie na przykład w Argentynie, na początku lat sześćdziesiątych, kiedy nastał tam porządek komunistyczny niestety dobre czasy się skończyły.  Ci co mieli majątki zostali wywłaszczeni. Hiszpania utraciła wyspę, a Indianos potracili dorobek całego życia. Pozostały im malownicze domki z palmą na pocieszenie. (Pradziadek-indiano został się bez palmy, bo nie zasadził, za to koło jego domu do dziś rośnie stuletnie drzewko pomarańczowe).


Jeden z najsłynniejszych budynków w stylu Indiano - dom na rynku w Ribadeo. Zdjęcie sprzed kilku lat bo obecnie budynek jest w remoncie.

Mieszkańcy północno-zachodniej Hiszpanii bardzo lubią wspominać te czasy, ale te lepsze, kiedy jeszcze gotówka płynęła z Ameryki Łacińskiej, bezpośrednio po powrocie, czyli lata 1900 - 1920.  Dlatego na imprezie obowiązywał bardzo określony dress code. Zobaczcie sami:




Przebrały się nawet niektóre sklepy:

To normalny sklep z odzieżą męską...

...a to pasmanteria.

A to nasze stroje (kapelusz obowiązkowy):


Sobie uszyłam długą spódnicę z białego batystu, ozdobioną białą koronką i w pasie przewiązaną wstążką, koniecznie w kolorze tej na kapeluszu (co lepiej widać na poprzednim zdjęciu). Uszyłam również luźne lniane spodnie jako uzupełnienie męskiego stroju. Wyszły jak zwykle trochę luźne i trzeba było kombinować. A kapelusz to autentyczna panama - w domu jego dziadków jest mnóstwo kapeluszy z tamtej epoki, niestety głównie męskich.

A do zapięcia w spodniach użyłam guzika z kokosu z mojej ogromnej kolekcji :)

Mam nadzieję, że udało mi się Wam przekazać trochę tego 'indiańskiego' klimatu.
______________________________________________
Wykrój: Spodnie: Burda 02/2002 model 140, Spódnica: Burda05/2012 model 111 ozdobiony koronkami
Rozmiar: 36 spódnica, spodnie to kombinowany rozmiar, między Burdowym 50 i 52
Materiał: bawełniany batyst na spódnicę, beżowy len na spodnie
Nici: poliestrowe białe i beżowe
Dodatki: spodnie: gumka, zamek i guzik z kokosu; spódnica: gumka i koronki
Zdjęcia: Paco, ja, a także pani przypadkowy przechodzień ;)

13 komentarzy:

  1. Uwielbiam Twoje hiszpańskie opowieści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę. Na pewno będzie więcej :)

      Usuń
  2. Bardzo ciekawe zdjęcia :)
    Pozdrawiam serdecznie, Mój blog/ KLIK :))

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawa forma rozrywki :) Można się niemal w czasie przenieść :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Na miejscu było jeszcze bardziej jak w kapsule czasu :)

      Usuń
  4. Och te stroje, kapelusze, kapelusiki.... uwielbiam! Czasami mam wrażenie, że za późno się urodziłam....
    A kokosowy guzik bomba!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he, nie ma co żałować, można się przecież ubierać jak się komu podoba

      Usuń
  5. Ale klimat! Zazdroszczę cudnych wrażeń. Sama chętnie wzięłabym udział w takiej lokalnej imprezie. Te stroje, ta atmosfera - uwielbiam jak ludziom się chce bawić w przebieranki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fantastyczny klimat i fajnie że, sami ubraliście się odpowiednio do tej imprezy.
    Historia bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bomba :) Śliczna z was para :) Stroje super i cała impreza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Ja już myślę co uszyję na kolejną edycję!

      Usuń
  8. Też lubię opowieści o Hiszpanii i czekam na więcej:) stroje bardzo fajne i te kapelusze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, na pewno temat Hiszpanii jeszcze powróci!

      Usuń