Dziś trochę nietypowo, podzielę się z Wami moją listą rzeczy których NIE znoszę.
Wiele osób myśli, że
mieszkanie w Hiszpanii to wieczne wakacje. Owszem, jest bardzo dużo plusów, o których w Polsce można tylko pomarzyć: słońce przez cały rok (nawet zimą wychodzą dobre zdjęcia w plenerze), wspaniała kuchnia śródziemnomorska, o której mówią, że jest bardziej skuteczna w odchudzaniu od liczenia kalorii (jak donosi
TUTAJ BBC), plaża, która zazwyczaj znajduje się nie dalej niż 200-300 km (chyba, że mieszkasz w Madrycie). Muszę też przyznać, że ludzie są jakoś milsi, począwszy od sąsiadów, którzy jak tylko pojawisz się w drzwiach ich portalu, nawet przypadkiem i z wizytą, od razu Cię pozdrawiają. Pani w supermarkecie już zna Twoje przyzwyczajenia: mimo, że standardowo pakuje klientom zakupy w plastikowe worki (!), z góry wie, że przyjdę z własną. Nie mówiąc już o serach, winie i oliwie z oliwek, którą Włosi nierzadko przepakowują do swoich butelek 'made in Italy'.
No dobrze, ale miało być o rzeczach, których nie cierpię.
1. Godziny otwarcia.
Przez pierwszy rok w Hiszpanii myślałam, że wszystkie restauracje na mojej ulicy są permanentnie zamknięte. Nie rozumiałam tylko, dlaczego wciąż wisiały tablice z nazwami. Dopiero kiedy przeszłam się tą samą ulicą po 21.00 odkryłam, że nie tylko nadal działają, ale mają sporo klientów. No tak, ale ja o tej porze nie jestem już głodna!
Dla niewtajemniczonych, restauracje w Hiszpanii są otwarte od 12.00 - 16.00 i wieczorem od 20.00 do 24.00 z małymi wariacjami, tzn. mogą na przykład otwierać pół godziny lub całą godzinę później.
Niestety ze sklepami nie jest lepiej. Na przykład teraz, godzina 15 z minutami, a ja potrzebuję podszewkę do mojej nowej torby. Nic prostszego - ktoś by pomyślał, tylko iść do sklepu. Niestety, sklepy również mają swoje własne godziny otwarcia i do 16 lub 16.30 lub 17 (lub 17.30) są pozamykane. Wiele razy się nacięłam, kiedy liczyłam na to, że przed pracą (zaczynam o 17.00) coś uda mi się kupić - akurat ten sklep była zamknięty do 17.30. Sklepy są otwarte też rano, od 10.00 - 14.00 lub 13.00 (tylko się nie spóźnij!). I bądź tu człowieku mądry.
Trzeba jeszcze dodać, że poszczególne sektory mają prawnie zapewnione dni wolne, i tak na przykład sklepy z odzieżą w poniedziałki rano mają wolne, a kioski z prasą w piątki po południu i wieczorem - tak więc nowej Burdy, mimo, że wyszła w zeszły piątek - kupić nie mogłam.
2. Godziny pracy.
Ja akurat narzekać nie mogę, bo pracuję tylko wieczorami - nie ma to jak szkoła językowa. Ale większość ludzi pracuje od 9 rano do 21. Z 3-4 godzinną przerwą na obiad w środku dnia, w ciągu której nie można nawet się przejść po sklepach, bo wszystko jest ZAMKNIĘTE. W miastach godziny szczytu w ruchu ulicznym się duplikują: rano, w południe, po południu i wieczorem (po 21.00). I dzień z głowy.
3. Szkoła od 3 roku życia.
Niedawno w związku z wprowadzeniem w Polsce obowiązkowej edukacji od 6 roku życia porównywano wiek inicjacji szkolnej w różnych krajach Europy. I dowiedziałam się, że w Hiszpanii do szkoły idą sześciolatki. Bzdura! Nie znam nikogo, kto by tak późno zaczął edukację! Tu
dzieci wysyła się do pierwszej klasy w wieku lat 3, czasem 2,5 roku. Jedyny warunek - nie mogą już robić w pieluchy.
Dodam tylko, że Hiszpania jest w ogonie jeśli chodzi o edukację, za to w czołówce jeśli chodzi o tzw.
fracaso escolar, czyli liczbę osób, które nie kończą szkoły podstawowej.
4. Strefa czasowa.
Jeśli chodzi o godzinę w Hiszpanii to mamy do czynienia z autentycznym kuriozum. Mimo, że przez półwysep Iberyjski przechodzi południk Greenwich, w dodatku przez jego wschodnią część, godzina jest ta sama co w Polsce. Ba, latem jest to godzina, która patrząc na czas słoneczny, przypada na Kijów i Sankt Petersburg. W praktyce oznacza to, że wszystko jest rozstrojone o 1-2 godziny. Czy zastanawialiście się kiedyś dlaczego Hiszpanie uważają 7 rano za środek nocy? Bo faktycznie jest to 5 rano. Całą prawdę widać na zegarach słonecznych, które wskazują godzinę (lub dwie) wcześniej.
Skąd to się wzięło? Pewien okryty złą famą dyktator, Francisco Franco, zmienił oficjalną godzinę w Hiszpanii już na samym początku swoich rządów, żeby... mieć taka sama jak jego najlepszy przyjaciel w Berlinie! Nie będę mówić kto. Ciekawe, że po zmianie ustroju w latach 70-tych nikt nie pomyślał, aby wrócić do normalnej strefy czasowej. Z drugiej strony, Hiszpanie się całkiem dostosowali do takiego trybu życia, i szkoła zamiast o 8.00, staruje o 9.00 rano. Kolacja o 23.00 wcale nie wypada tak późno jeśli odejmiemy dwie godziny...
5. Kierowcy nie używają kierunkowskazów.
Szczególnie na rondach. A jeśli już to robią, to zazwyczaj mylą kierunek: pokazują w prawo, a jada w lewo. Mimo to, wypadków (tych śmiertelnych) jest w Hiszpanii 3 razy mniej niż w Polsce. Dlaczego tak się dzieje? Hiszpanie jeżdżą wolniej, zwłaszcza w miastach. Na początku wydawało mi się, że ruch odbywa się w zwolnionym tempie ;) W moim mieście jest to ok. 30 km na godzinę, mimo, że dozwolone jest 50. Drugi powód jest taki, że kierowcy zatrzymują się przed przejściem dla pieszych. A trzeci, bardzo prozaiczny, bo zwyczajnie uważają na to co się dzieje na drodze, nie ufają znakom drogowym tylko bacznie obserwują co robią inni uczestnicy ruchu.
Jeszcze na marginesie: jeśli Wam życie miłe, nigdy, ale to przenigdy nie pchajcie się na portugalską autostradę!!!
6. Zimno!!
Mogłoby się wydawać, że to w Polsce powinno być chłodniej. Owszem, temperatura zimą spada poniżej zera, pada śnieg itp. W Hiszpanii widziałam śnieg dwa razy - dzieci wybiegały na ulicę i pozwalały, by płatki pokryły im głowy (następnego dnia nie pojawiły się w szkole, oczywiście). Jednak osobiście wolę -2 stopnie w Polsce niż +6 w Hiszpanii. Przy minusowej temperaturze cała wilgoć po prostu zamarza, a przy 6 stopniach i dużej wilgotności można mieć na sobie 3 swetry i gruby płaszcz, a wilgoć i tak znajdzie drogę do ciała i odpowiedni je ochłodzi...
Żeby było jednak sprawiedliwie, muszę przyznać, że zapuściłam tu już korzonki :)
Na koniec parę fotek dla wytrwałych, którzy dobrnęli do końca mojego wylewnego posta. Jak widzicie, szala jednak przechyla się na korzyść Hiszpanii :)
 |
Gorące źródła w Ourense - wstęp wolny! |
 |
Jak w bajce - plaża As Catedrais na północy |
 |
Zamburiñas - anyone? |
 |
Prehistoryczna osada znana dzisiaj jako Santa Tegra - Hiszpania była zamieszkana
na długo przed pojawieniem się Rzymian... |
... a wszystko przez to, że nie mogłam iść po podszewkę.