Spódnic w szafie mam bardzo dużo i naprawdę często je noszę. Większość wisi na wieszakach. Nawet kupiłam taki piętrowy wieszak na 4 spódnice, ale niestety mogę na nim wieszać tylko spódnice i nic więcej. No i niezbyt jest wygodny - musi wisieć z brzegu, bo to straszny klamot. Dlatego w mojej pracowni bardzo sobie cenię wąziutkie satynowe tasiemki. Większość spódnic, zarówno kupionych jak i szytych już je ma wszyte w postaci uszek. Dziś wprawiłam je do różowej spódnicy z TEGO posta.
Jak to zrobić? Bardzo prosto. Można je włożyć w szew w trakcie szycia, albo jak ja - po fakcie. Ten drugi sposób jest też dobry na gotowe, kupne spódnice.
Potrzebujemy 2 wąskie wstążeczki, nie szersze niż 5 mm (moje mają 4 mm), długości, powiedzmy około 18 cm.
Wstążki należy złożyć, ale nie równo. Jeden koniec powinien wystawać na długość ok. 1 cm. O tak:
Wystającą końcówkę składamy, przykrywając krótszy koniec. Otrzymujemy coś takiego:
Teraz należy końcówkę zabezpieczyć, żeby nie 'uciekła', tę samą nitką, którą później użyjemy do przyszycia uszka do spódnicy.
Uszko przykładamy do wewnętrznej części spódnicy, odszycia lub u podstawy paska, w zależności od modelu. Ja robię to na szwie bocznym, chyba, ze spódnica ma zamek z boku - wtedy nieco przesuwam do tyłu. Bardzo ważne jest by uszko było skierowane do dołu. Dzięki temu nie będzie wyłaziło podczas noszenia spódnicy.
Przyszywamy drobnym ściegiem ręcznym - tutaj szyję 'na okrętkę', bo dzięki temu schowany w środku koniec tasiemki się nie wysmykuje.
A tak prezentują się gotowe uszka przy różowej spódnicy na wieszaku:
Taka mała rzecz, a jak ułatwia życie :)
Tasiemki czasem kupuję w pasmanterii, ale często można je znaleźć przy dekolcie w kupnych podkoszulkach. Nie wiem jak Wam, ale mnie one bardzo przeszkadzają (a raczej nie wieszam T-shirtów na wieszakach) i natychmiast po kupieniu je ucinam. Zazwyczaj są wystarczająco długie aby nadać się na uszka do spódnicy :)
:) Faktycznie mała rzecz, a cieszy :) Ja tak miałam w zeszłym tygodniu z nietoperzami :)
OdpowiedzUsuńI dobrze, każdy powód, aby się cieszyć jest dobry :)
Dokładnie tak :)
UsuńTo szycie z uszkiem skierowanym w dół jest bardzo sprytne! mnie zawsze denerwują te rzeczy. Właśnie dlatego, że wystają.
OdpowiedzUsuńA mnie denerwuje jak mam powiesić spódniczkę w szafie i wszystkie żabki są zajęte... grrrr
UsuńNa pewno skorzystam z twojego pomysłu! mam 2 spódniczki które potrzebują takich tasiemek i faktycznie te odcięte od bluzeczek będą idealne.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło! Nie ma to jak mały recykling!
UsuńHa! Też takie wieszadełka preparuję do spódnic i nawet do spodni :-) I dokładnie tak samo przyszywam w dół, żeby nie wyłaziły ponad górną krawędzią podczas noszenia. Myślałam, że tylko ja taka sprytna jestem, heheheh ;-)
OdpowiedzUsuńSama go nie wymyśliłam, to sprawdzony maminy sposób :)
UsuńMnie w gotowych spódnicach zawsze denerwowały te uszka, bo najczęściej były wszywane pomiędzy wierzchnią warstwę a odszycie i wyłaziły nagminnie. Zawsze je wycinałam. Gdyby były wszywane tak jak Ty to robisz, wszystko byłoby w porządku :) Chyba muszę podoszywać do swoich spódnic...
OdpowiedzUsuńMnie denerwują te w podkoszulkach: są nie tylko niepraktyczne, bo raczej T-shirtów nie wiesza się na wieszakach, ale i wkurzające, bo potem Ci takie wyłazi przez dekolt, drapie w plecy, albo co gorsza jakaś ręka się w nią złapie przy zakładaniu...
Usuń